wtorek, 26 czerwca 2012

Neska

Nie wspomniałam Wam dotąd o jeszcze jednym ważnym członku naszej rodziny, a mianowicie o naszej suczce Nesce. Neska wkrótce będzie świętować swoje trzecie urodziny i niedługą miną trzy lata odkąd jest z nami. Generalnie jest wesołym, czasem trochę zwariowanym psiakiem, jest towarzyska, ale w zabawach z naszymi dziewczynkami trzyma dystans. Bardzo boi się burzy, wystrzałów sztucznych ogni i zostawać w domu sama, co objawia się wielkimi zniszczeniami!
W czasie kiedy pojawiła się u nas, nasze życie wyglądało zupełnie inaczej. Byliśmy z mężem małżeństwem z czteroletnim wtedy stażem, żyliśmy sobie niespiesznie, mieliśmy czas na spotkania z przyjaciółmi, wędrówki po górach i różne inne przyjemności - jednak do pełni szczęścia brakowało nam dziecka.
Starania podjęliśmy dużo wcześniej, ale ich rezultaty stawały się dla nas coraz bardziej niepokojące. Mijały miesiące i nic. Znajomym rodziły się dzieci, byli coraz bardziej zajęci, a my coraz bardziej brnęliśmy w walkę o nasze własne maleństwo.
Ten kto bezskutecznie stara się o ciążę wie, że po jakimś czasie wpada się w takie błędne koło. Im bardziej pragniesz dziecka, tym bardziej nie możesz go mieć, a im bardziej nie możesz, tym bardziej pragniesz. Działa to mniej więcej w ten sposób, że kiedy się denerwujesz wydzielany jest hormon stresu, którego wysoki poziom uniemożliwia owulację u kobiety, a tym samym zajście w ciążę.
Tak więc zaczęło się bieganie po lekarzach, setki badań, przyjmowanie hormonów. I ciągle nic. Zaczęliśmy pomału dopuszczać do siebie myśl o in vitro, ale to bardzo trudna decyzja. Pomyślałam wtedy, że skoro nie mogę mieć dziecka to wezmę psa. Będę mogła obdarzyć go uczuciem, zaopiekować się nim, i zająć swoją uwagę czymś więcej niż tylko staraniami o dziecko. Zaczęłam szukać na Allegoro i kiedy zobaczyłam to zdjęcie w internecie, wiedziałam, że psinka znajdująca się na nim jest MOJA:


Suczka zamieszkała z nami. Jako, że była szczeniakiem, zajęcia z nią miałam pod dostatkiem :-) Bawiłyśmy się, uczyłyśmy chodzić na smyczy, siusiać na dworze. Szybko się zadomowiła, wypełniła nieco pustkę w naszym domu. I tak stała się częścią naszego życia. Gdzie my tam i ona :-)







Po czterech miesiącach od kiedy zamieszkała z nami okazało się, że jestem w ciąży i to trojaczej. Na początku trochę się bałam, jak sobie z tym wszystkim poradzimy: trójka maluszków i jeszcze do tego pies, ale przecież ona stałą się częścią naszej rodziny, pokochaliśmy ją i nie mogliśmy jej nikomu oddać. Poza tym skrycie wierzę, w pewnym sensie miała swój udział w tym wielkim cudzie jakim były narodziny naszych dzieci. To ona pomogła mi się odstresować, skupiła moją uwagę na sobie, sprawiła, że nabrałam trochę dystansu do naszych problemów i ostatecznie udało się nam zajść w ciążę bez in vitro :-)
Teraz Neska wciąż jest tam gdzie my - nie spuszcza dziewczynek z pola widzenia,  jak tylko znikną jej z oczu staje się niespokojna, szczeka, wyrywa się i ich szuka! I dzielnie znosi kiedy ją przytulają :-)

Neska & Amelka



Pozdrawiam Was serdecznie!


niedziela, 24 czerwca 2012

Zabawa w 11 pytań :-)

 Witajcie! Do zabawy zaprosiła mnie Monika ze Świata Moni - bardzo mi miło :-)

To pytania od Moni:
1. Dzień czy noc? Noc
2. Pisanie ręczne czy na klawiaturze? Na klawiaturze
3. Książka czy telewizor? Książka
4. Komedia romantyczna czy film sensacyjny? Komedia romantyczna
5. Sukienka w paski czy w groszki? W groszki
6. Styl marynistyczny czy skandynawski? Skandynawski
7. Kawa z mlekiem czy bez? Bez mleka
8. Okno z firanką czy roletą? Z firanką
9. Nowe czy stare? Stare
10. Rośliny czy zwierzęta? Zwierzęta
11. Spacerem czy przejazdem? Spacerem
 
A oto moje pytania:
1. Odpoczynek na plaży czy wędrówka po górach?
2. List czy e-mail?
3. Na słodko czy na słono?
4. Gotowanie w domu czy danie gotowe?
5. Wanna czy prysznic?
6. Mieszkanie w bloku czy dom wśród zieleni?
7. Ubrania stonowane czy kolorowe?
8. Prezent kupiony czy zrobiony?
9. Pies czy kot?
10.Poezja czy muzyka?
11. Kino czy teatr?

A do zabawy, jeśli oczywiście macie ochotę, zapraszam:
Wiolę z bloga Kufrowe-rupiecie
Iwonę z bloga Łąkowo
Asię z bloga Może się uda czyli cudaki Kangoashjii
Pati z bloga mamablizniacza
Wiolę z bloga Malowany farbami życia...
Kasię z bloga Dom na wygnanku
Joannę z bloga MarAsiowa Ostoja

Zachęcam do obejrzenia tych pięknych blogów :-)



A na upały polecam mrożoną kawę, a zrobiona przez męża smakuje najlepiej :-))


niedziela, 17 czerwca 2012

Spóźnione ciasto urodzinowe

W mijającym  tygodniu obchodziłam 33-cie urodziny (czy Was też tak przeraża ten nie ubłagalnie mijający czas?!), więc pomyślałam, że przy niedzieli upiekę coś z tej okazji. Tak naprawdę, to już jakiś czas temu znalazłam TUTAJ fajny przepis na CZEKOLADOWE CIASTO Z COCA-COLĄ i miałam wielką ochotę, żeby go wypróbować. Ciasto okazało się nietrudne, skoro nawet mnie nie udało się go zepsuć :-) i bardzo smaczne - takie wilgotne, czekoladowe - pyszne!



Korzystając z popołudniowej drzemki dzieciaków postanowiłam chwilę odetchnąć :-) Dopiero kiedy ma się dzieci można naprawdę docenić chwile "tylko dla siebie", nawet jeśli są one takie króciutkie...


Dziękuję wszystkim, którzy do mnie zaglądają za miłe komentarze i życzę Wam udanej niedzieli!

środa, 13 czerwca 2012

Wspomnienie minionego weekendu

W sobotę popołudniu udało mi się wyrwać z domu. Wyjście bez dzieci nie zdarza mi się zbyt często, więc ochoczo skorzystałam z okazji. Ponieważ postanowiłam kiedyś, że spróbuję swoich sił w decoupage-u, zabrałam ze sobą wcześniej przygotowaną listę niezbędnych rzeczy i wybrałam się do OBI, sprawdzić czy uda mi się coś tam dostać. I faktycznie kupiłam kilka pędzelków i serwetek, ale to wszystko. Resztę pewnie kupię na allegro (Bogu dzięki za tę instytucję ), bo najpewniej w najbliższym czasie nie uda mi się wybrać do żadnego sklepu z tego typu specyfikami.


Oczywiście nie miałam zbyt wiele czasu, ale przecież będąc w OBI nie mogłam nie wejść na Ogród. Jakież tam piękne kwiaty, doniczki, świeczniki! Cuda!!! 
A jaka drożyzna! Jednakże przypadkiem znalazłam półeczkę z przeceną i po 5 zł za sztukę kupiłam dwie begonie, dwie goryczki niebieskie i bluszcz pstry :-)




Bluszcz zamieszkał na półce nad stołem w kuchni...



 ... a goryczki i begonie na balkonie.




 Kupiłam też bambus, bo bardzo mi się spodobał, ale nie bardzo wiem co dalej z nim robić. Jeśli, ktoś z Was wie jak hodować bambusa to bardzo proszę o radę ;-)


W niedzielę z kolei wybraliśmy się całą rodziną w odwiedziny do moich dziadków, uwielbiam tam jeździć, choć robię to teraz bardzo rzadko. Dziadkowie mają wielkie podwórze z mnóstwem zieleni, kwiatów i błogim spokojem... Ich działka leży na obrzeżu miasta, z dala od zgiełku i ciekawskich spojrzeń sąsiadów - ze względu na  dużą ilość drzew. Świetnie się tam wypoczywa - nawet przy trójce maluchów :-)

Amelka

Zuzka

Gabrysia




A do domu zabrałam sobie parę gałązek jaśminu, uhmmm co za zapach...


Pozdrawiam Was serdecznie!

czwartek, 7 czerwca 2012

Ciepłe czerwcowe popołudnie

Czerwiec to mój ulubiony miesiąc. W czerwcu się urodziłam, w czerwcu dwadzieścia kilka lat później poznałam mojego męża i również w czerwcu kupiliśmy nasze mieszkanie. Generalnie miesiąc ten kojarzy mi się bardzo miło, ale lubię go głównie dlatego, że jest ciepło. Uwielbiam lato.
Tak więc dziś, korzystając z ciepłego czerwcowego popołudnia, wybraliśmy się na spacer. Oczywiście na spacery z dzieciakami chodzimy codziennie, ale ten dzisiejszy wyjątkowo był i dla mnie przyjemny. Już spieszę wyjaśnić dlaczego. Dziś mamy dzień wolny od pracy, a w takie dni place zabaw pustoszeją.  Mogłam więc zabrać ze sobą aparat fotograficzny i trochę się wyluzować. W zwykły dzień bowiem, kiedy place są pełne dzieci, moja czujność nie może być niczym zmącona. Stoję tylko z duszą na ramieniu i obserwuję, czy któreś z moich dzieci nie podchodzi właśnie pod rozbujaną huśtawkę czy rozpędzoną karuzelę. Ogarnięcie całej trójki, kiedy zaczynają się rozchodzić każda w swoją stronę, jest nie lada wyzwaniem. Tak więc dziś, przy święcie, trochę odetchnęłam i pstryknęłam im parę fotek, którymi się chętnie z Wami podzielę :-)

Gabi
Zuzka
Amelka

Te krzywo obcięte grzywki to moja dzisiejsza robota :-) 


Pozdrawiam Was gorąco i życzę dobrej nocy!

poniedziałek, 4 czerwca 2012

Niedzielne wypieki, czyli pierwsze udane drożdżówki


Jeśli chodzi o pieczenie, to nigdy nie byłam w tym orłem. Miałam kilka podejść, które zawsze kończyły się fiaskiem. Inna sprawa, że nigdy mi na tym specjalnie nie zależało, bo nie miałam takiej potrzeby. Mój mąż w zasadzie w ogóle nie jada ciast, a dla siebie zawsze mogłam kupić w sklepie mały kawałek na smaczka. Sytuacja zmieniła się kiedy przyszły na świat dzieci. Pomyślałam, że fajnie byłoby im upiec coś od czasu do czasu - zawsze to zdrowsze niż kupowane w sklepie. I oto mój debiut.




Drożdżówki z marmoladą wyszły naprawdę nieźle, czego dowodem jest kilka sztuk pochłoniętych przez mojego męża :-) Co innego dzieciaki: Amelka spróbowała, oddała mi, pokręciła głową i skwitowała - "niedobje", Gabrysia wyjadła marmoladę ze środka i resztę odłożyła na talerzyk, tylko Zuzanka doceniła moje starania i zajadała się bułeczkami - kochane dziecko! No cóż, może jeszcze nie dziś, ale na pewno kiedyś wszystkie dziewczyny będą się cieszyć z mamy wypieków :-) A dzisiaj pozostają niezawodne biszkopty :-)



Przepis dostałam od mojej mamy. Kiedy byłam mała lubiłam drożdżówkę z rodzynkami  i szklanką mleka. Pyszne!

Składniki na ciasto:
1 kg mąki
10 dag drożdży
5 jajek
0,5 kostki margaryny
10 łyżek cukru
2 szklanki mleka
cukier waniliowy
kilka kropel aromatu waniliowego
opcjonalnie bakalie lub konfitury

Przygotowanie drożdży:
Drożdże rozkruszyć, posypać 1 łyżką mąki i 1 łyżką cukru, zalać 0,5 szklanki letniego mlek, lekko wymieszać łyżką i pozostawić do wyrośnięcia.

Wykonanie:
Ubić mikserem jajka z cukrem, cukrem waniliowym i aromatem waniliowym. Dodać mąkę i wyrabiać ręką, następnie dodać wyrośnięte drożdże i stopniowo dolewać mleka, na końcu dodać rozpuszczoną, letnią margarynę. Kiedy ciasto będzie odrywać się od ręki pozostawić je w ciepłym miejscu do wyrośnięcia.

Do ciasta drożdżowego można dodać bakalie (na etapie wyrabiania go ręką) lub konfitury.

Wyrośnięte ciasto przekładamy do brytfanki. Jeśli przekładaliśmy go konfiturami pozostawiamy jeszcze 10 minut do ponownego wyrośnięcia. Posypujemy kruszonką i pieczemy 30 - 40 minut w 180st.C

Kruszonka:
plaster margaryny, 1 łyżka mąki, 1 łyżka cukry - widelcem dziabiemy margarynę mieszając ja z sypkimi składnikami. Kruszonkę najlepiej zrobić na początku i wstawić ją do zamrażalnika.


Pozdrawiam serdecznie wszystkich, którzy do mnie zaglądają!
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...