W czasie kiedy pojawiła się u nas, nasze życie wyglądało zupełnie inaczej. Byliśmy z mężem małżeństwem z czteroletnim wtedy stażem, żyliśmy sobie niespiesznie, mieliśmy czas na spotkania z przyjaciółmi, wędrówki po górach i różne inne przyjemności - jednak do pełni szczęścia brakowało nam dziecka.
Starania podjęliśmy dużo wcześniej, ale ich rezultaty stawały się dla nas coraz bardziej niepokojące. Mijały miesiące i nic. Znajomym rodziły się dzieci, byli coraz bardziej zajęci, a my coraz bardziej brnęliśmy w walkę o nasze własne maleństwo.
Ten kto bezskutecznie stara się o ciążę wie, że po jakimś czasie wpada się w takie błędne koło. Im bardziej pragniesz dziecka, tym bardziej nie możesz go mieć, a im bardziej nie możesz, tym bardziej pragniesz. Działa to mniej więcej w ten sposób, że kiedy się denerwujesz wydzielany jest hormon stresu, którego wysoki poziom uniemożliwia owulację u kobiety, a tym samym zajście w ciążę.
Tak więc zaczęło się bieganie po lekarzach, setki badań, przyjmowanie hormonów. I ciągle nic. Zaczęliśmy pomału dopuszczać do siebie myśl o in vitro, ale to bardzo trudna decyzja. Pomyślałam wtedy, że skoro nie mogę mieć dziecka to wezmę psa. Będę mogła obdarzyć go uczuciem, zaopiekować się nim, i zająć swoją uwagę czymś więcej niż tylko staraniami o dziecko. Zaczęłam szukać na Allegoro i kiedy zobaczyłam to zdjęcie w internecie, wiedziałam, że psinka znajdująca się na nim jest MOJA:
Suczka zamieszkała z nami. Jako, że była szczeniakiem, zajęcia z nią miałam pod
dostatkiem :-) Bawiłyśmy się, uczyłyśmy chodzić na smyczy, siusiać na dworze. Szybko się zadomowiła, wypełniła nieco pustkę w naszym domu. I tak stała się częścią naszego życia. Gdzie my tam i ona :-)
Po czterech miesiącach od kiedy zamieszkała z nami okazało się, że jestem w ciąży i to trojaczej. Na początku trochę się bałam, jak sobie z tym wszystkim poradzimy: trójka maluszków i jeszcze do tego pies, ale przecież ona stałą się częścią naszej rodziny, pokochaliśmy ją i nie mogliśmy jej nikomu oddać. Poza tym skrycie wierzę, w pewnym sensie miała swój udział w tym wielkim cudzie jakim były narodziny naszych dzieci. To ona pomogła mi się odstresować, skupiła moją uwagę na sobie, sprawiła, że nabrałam trochę dystansu do naszych problemów i ostatecznie udało się nam zajść w ciążę bez in vitro :-)
Teraz Neska wciąż jest tam gdzie my - nie spuszcza dziewczynek z pola widzenia, jak tylko znikną jej z oczu staje się niespokojna, szczeka, wyrywa się i ich szuka! I dzielnie znosi kiedy ją przytulają :-)
Neska & Amelka |
Pozdrawiam Was serdecznie!
hahahahaha, ależpieskowo sie zrobiła, ja wczoraj pisałam o mojej suni;))
OdpowiedzUsuńŚliczny psiaczek, wielkość taka jak lubię;))
ja też miałam obawy jak zaszłam w ciążę,. tym bardziej że nasza była juz z nami 3 lata, rozpieszczana dosłaownie...ale jakoś dajemy radę;)
ale numer bo mam też takiego samego psiaka białego maskotkę;))
ostatnie zdjęcie piękne;))
Pozdrawiam
śliczne masz córeczki :)
OdpowiedzUsuńojej.... wzruszająca historia Iza...
OdpowiedzUsuńmyślę podobnie jak Ty, że Nesca pozwoliła Ci się odstresować i nie skupiać się tak bardzo na braku dziecka :)
piękna historia :*
pozdrawiam Twoje 3 aniołeczki :*
Dziękujemy, my też Ciebie pozdrawiamy :-)
Usuń...no i pies też super jest.
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy serdecznie:)
sympatyczna sunia:)
OdpowiedzUsuńOch jak ja Cie doskonale rozumiem... Czytając pierwszą częśc Twojego posta widzę siebie... siebie zapętloną w ten kołowrotek myśli o ciąży i upragnionym dziecku... Ciągle dni płodne, niepłodne, owulacja, seminogram, ruchliwe, nie ruchliwe... i ciagle nic...wiem że najlepiej odpuścić i czekać na rozwój wydarzeń ale jestem w takim momencie że ciężko mi sie pogodzić z tym że może nam się nigdy nie udać i z uporem maniaka liczę te wszystkie plodne , owulacje ...
OdpowiedzUsuńGłowa do góry będzie dobrze :)
UsuńŻyczę Wam oby Wasze największe marzenie spełniło się...trzeba wierzyć
Wiolu, Ola ma rację musisz wierzyć, że w końcu się uda!
UsuńFajny piesek:)
OdpowiedzUsuńI nadal nie mogę wyjść z podziwu, jak dałaś sobie radę z rodzeniem Trojaczków, opieką, wychowaniem. Mój szacunek dla Ciebie!
Dziękuję bardzo! Z początku miałam tabun ludzi do pomocy :-))
UsuńNie wiem dlaczego przegapiłam tego posta:(
OdpowiedzUsuńNeska fajniutka
"To ona pomogła mi się odstresować, skupiła moją uwagę na sobie, sprawiła, że nabrałam trochę dystansu do naszych problemów ....." myślę ,że to święta prawda .....wiem coś o tym ;)))))
Czytając to co piszesz widzę siebie ,przez pół roku po ślubie uważaliśmy wiadomo chcieliśmy nacieszyć się sobą ,później przyszła decyzja o poczęciu dzicięcia hmmm i co i nic miesiąc w miesiąc po wyjściu z łazienki wielki płacz lament pytanie dlaczego ja nie mogę a inni tak co ja zrobiłam że bóg poskąpił mi potomstwa 3 lata próbowania chodzenia po lekarzach leczenia nadal nic ,podjęliśmy decyzję o adopcji, odradzono nam a doradzono rodzine zastępczą poszliśmy na szkolenie ukończyliśmy je z decyzją ze kwalifikujemy się aby zostać rodziną zastępczą po tyg dostaliśmy wiadomość że jest chłopiec którego mozna będzie wziąć pojechaliśmy na spotkanie zaraz się w nim zakochałam miał 2,5 roczku jest już u nas prawie 4 lata po roku gdy mały był u nas wzieliśmy dziewczynkę naszego dziecięcia nie widać niebawem minie 7 lat naszego małzeństwa i nadal nic niby się juz pogodziłam że nic z tego ale jak czytałam to co napisałaś łzy stanęły mi w oczach i popłakałam się myślałam ze tylko ja mam ten problem .Kocham te moje smyki najbardziej na swiecie ale zawsze zostanie we mnie niedosyt:) więc rozumiem dziewczyny które chcą a nie mogą wiem co przechodzą i wiem jak to boli jest dzień że można o tym rozmawiać a jest dzień ze na samą myśł łzy same lecą po policzkach :(zawsze mówię co będzie to będzie nic na siłe
OdpowiedzUsuńTrzymajcie sie dziewczyny i uszka do góry:)
Wiola, do tej pory nie zaznałaś szczęścia z posiadania własnego dziecka, ale dałaś ogromne szczęście innym dzieciom - i dlatego jesteś WIELKA! Mój szacunek dla Ciebie!
UsuńZnam tą rasę doskonale i wiem ,że potrafi dać dużo radości ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Jak ślicznie piszesz o swojej psince:) ja jestem szczesliwą posiadaczkę 5-letniego Eddiego (Shih Tzu), którego uwielbiam:)))) Cieszę się,że Neska w jakis sposób (wierzę w to) Ci pomogła. Fajnego bloga prowadzisz a dziewczynki masz cudowne:))))
OdpowiedzUsuń